Zapraszamy na wystawę sztuki „PAMIĘĆ I NADZIEJA”

– dla uczczenia 80-lecia Powstania Warszawskiego
I piętro | 5-31 sierpnia 2024

Izabela Barańska | Jolanta Czarska | Jerzy Dołżyk | Hanna Haska | Larysa Jaromska | Hanna Korecka | Bogna Lewtak-Baczyńska | Jolanta Mikuła | Joanna Mrozowska | Elżbieta Murawska | Marian Murawski | Jerzy Teper | Jan Rylke | Lidia Snitko-Pleszko | Radosław Zaremba

TERAZ TĘTNI TU ŻYCIE.WTEDY, 80 LAT TEMU, KRÓLOWAŁA TU ŚMIERĆ MAJĄCA ODGŁOS STRZAŁÓW I WRZASKÓW NIEMIECKICH OPRAWCÓW

  …Szliśmy obok kościoła św. Wojciecha. Tata powiedział, że tu był chrzczony. Kościół był nieco zrujnowany, przez otwarte drzwi widzieliśmy pełno ludzi. Dookoła na dziedzińcu też. Cały czas po obu stronach w odległości kilkunastu kroków od siebie stali Niemcy. Teraz już bez hełmów, z gołymi głowami, podwiniętymi rękawami, z automatami gotowymi do strzału. Od czasu do czasu dochodziły do nas odgłosy bliskich pojedynczych strzałów lub krótkich serii. To zabijali tych, co się przewrócili i już nie mieli siły wstać. Znowu zatrzymaliśmy się. Usiadłem na ziemi. Za mną inni ludzie zrobili to samo. Dorośli i dzieci. Tak siedzieliśmy długo. Po pewnym czasie wstaliśmy i poszliśmy dalej. Szedłem z brzegu, bo w tłumie jest duszno, a jak się potknę, to mnie zadepczą. Trzeba też uważać, żeby się nie potknąć, idąc z brzegu, bo Niemcy przewracającego się zastrzelą. Już minęliśmy kilkadziesiąt takich zabitych osób. Szliśmy jedną stroną jezdni. Zrobiło się gorąco. Po drugiej stronie paliły się domy. Ogień buchał z okien na wszystkich piętrach. Jakaś przecznica, z daleka widać także palące się domy. Usłyszałem daleki, przeraźliwy krzyk i zobaczyłem, jak między domami Niemiec z podwiniętymi rękawami wyrywa kobiecie dziecko z rąk i rzuca je w okno, z którego bucha płomień. Stojący obok esesman strzela matce w głowę.  Przez chwilę zobaczyłem nad nimi ducha Danusi. Odmówiłem „Wieczne Odpoczywanie”. Wszyscy już są u aniołów. Znowu spojrzałem w bok. Nad ruinami widać daleko wieżę kościoła św. Jakuba na Grójeckiej. Wygląda, jakby była nadgryziona. Znowu stanęliśmy, bo z bocznej ulicy wyszła duża grupa ludzi. Sięgnąłem do butelki po łyk wody. Ruszyliśmy dalej. Doszliśmy w pobliże Cmentarza Wolskiego i małego, białego kościółka.                                                                                                      Tata powiedział: Wychodzimy z Warszawy. Tam jest Fort Wola i pokazał mi budynki odległe o 400 metrów.                                                                                                                    

 Skręciliśmy na lewo między jakieś działki. Droga stała się bardziej polna i wąska. Doszliśmy do torów. Zatrzymaliśmy się. Usiadłem na szynie. Tata stanął na niej i uważnie się rozejrzał. Wszyscy siedli, zmęczeni, gdzie kto mógł. Rozejrzałem się. Za nami wielki tłum ludzi. Przed nami taki sam. Poprzez ten tłum Tata widział, że co pewien czas podjeżdżał pociąg. Ludzie wspinali się do wagonów bo nie staliśmy na peronie, tylko nisko na torach. Stąd kolejne pociągi odjeżdżały do obozu DULAG 121 w Pruszkowie.

ze wspomnień Marka Andrzeja  Haltera, wtedy niespełna ośmioletniego chłopca wychodzącego ze Śródmieścia w dniu 9 września 1944 roku.

ZOBACZ WSZYSTKIE